
Pomaganie innym – inwestycja we własne szczęście?
W naszej kulturze silnie zakorzenione jest przekonanie, że pomaganie innym jest słuszne i pożądane. Ale czy zdajemy sobie sprawę, jak wiele korzyści – zarówno dla nas samych, jak i dla całego społeczeństwa – płynie z zaangażowania w akcje charytatywne?
Na przykład WOŚP! To wyjątkowy moment, kiedy cała Polska jednoczy się w szczytnym celu. Ale są wśród nas osoby, dla których pomaganie trwa cały rok, jest to po prostu styl życia. Jedną z nich jest Grzegorz Gardyjas, którego wielu z nas zna jako doświadczonego pośrednika nieruchomości. Jednak poza swoją zawodową działalnością, Grzegorz od lat angażuje się w różne inicjatywy charytatywne. Jego charyzmatyczna osobowość i otwartość na innych sprawiają, że potrafi zainspirować do działania każdego, kogo spotka na swojej drodze – widziałam na własne oczy, wiem co mówię.
Co ciekawe, naukowcy od lat badają wpływ pomagania na nasze życie i wyniki są fascynujące. Badania opublikowane w American Journal of Public Health pokazują, że osoby zaangażowane w wolontariat doświadczają znacznie niższego poziomu stresu. Inne badanie, opisane w czasopiśmie Science, dowodzi, że wydawanie pieniędzy na innych przynosi więcej szczęścia niż wydawanie ich na siebie. Co więcej, jak wykazali naukowcy w Annual Review of Psychology, działalność charytatywna pomaga budować silniejsze więzi społeczne i poczucie przynależności do wspólnoty.
Szczególnie interesujące są badania profesora Dachera Keltnera nad „instynktem współczucia”, które pokazują, że pomaganie innym aktywuje w naszym mózgu ośrodki odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności. To biologiczne potwierdzenie starej prawdy, że dobro wraca. I choć badania naukowe dostarczają nam niby empirycznych dowodów (bo wiadomo: badania są różne 🙂 ), prawdopodobnie każdy z nas doświadczył tego osobiście – tego specyficznego uczucia zadowolenia i spełnienia, które pojawia się po zrobieniu czegoś dobrego dla drugiego człowieka.
Jak to wszystko przekłada się na codzienne życie? O tym opowie nam Grzegorz.
Badania naukowe pokazują, że pomaganie innym przynosi wiele korzyści, zarówno dla społeczeństwa jak i dla samego pomagającego. Co było Twoją pierwszą inspiracją do zaangażowania się w działalność charytatywną? Czy pamiętasz moment, kiedy poczułeś, że to jest coś, co chcesz robić?
Ciężko będzie mi przypomnieć sobie pierwszą inspirację do zaangażowania się w działania charytatywne, gdyż tak naturalnie chyba towarzyszyły mi „od zawsze”. Pamiętam te sprzed dobrych 25 lat, kiedy jako klasa w szkole, dowiedzieliśmy się o pożarze domu naszej koleżanki. Zrobiliśmy wtedy niemałą jak na możliwości nastolatków akcję zebrania niezbędnych rzeczy pierwszej potrzeby, a następnie wspólnie wystawiliśmy sztukę Shakespeare’a, gdzie zagrałem tytułowego Makbeta, starając się w ten sposób dołożyć chociaż małą cegiełkę do puli środków niezbędnych do odbudowy domu Marty.
Myślę, że nigdy nie było czegoś takiego jak moment, w którym „poczułem, że jest to coś, co chcę robić”. Myślę też, że ja niewiele w takich sytuacjach myślę, a już na pewno nie o tym „czy mam na to czas”, „czy się uda”, „czy uda się przekonać do tego innych”… Po prostu biorę się do działania, i zawsze jakoś tak to potem wychodzi.
Wiem, że angażujesz się w różnorodne akcje charytatywne. Czy mógłbyś opowiedzieć o tych inicjatywach? Co sprawia, że wybierasz akurat te konkretne działania?
Akcją, którą wspieram najdłużej, i to od początku jej istnienia, jest Akcja Futrzak. Tu główną drużynową jest Marta Filipiak, która była pierwszą osobą, którą poznałem, kiedy jako 19-latek przeprowadziłem się do Poznania. Przez te ponad 20 lat, każde z nas, jak to w życiu, poszło swoją drogą, ale co roku i to od przeszło 13 lat, te drogi łączy ponownie właśnie Futrzak – akcja, która dla mnie stała się takim małym świętem, gdzie przez podejmowane działania celebrujemy przyjaźń, radość życia i jednocześnie pomagamy „futrzastym czworonożnym” w potrzebie.

Oprócz tego zaangażowałem się w działania podczas Gaybledon Championship Tour. W Warszawie zagraliśmy dla Sary, podopiecznej Fundacji Bezdomniaki – udało nam się wówczas pokryć pełne koszty leczenia suczki potrąconej przez samochód. We Wrocławiu graliśmy na rzecz WOŚP – po wpłaceniu zebranej kwoty dostaliśmy dedykowany filmik od Jurka Owsiaka. Tak wiem, pewnie mnóstwo takich wysyła, ale mi to wówczas dało naprawdę dużo radości.

Myślę, że wybór tych konkretnych działań wynika głównie z osobistych doświadczeń i relacji. Jak widać, moje zaangażowanie często łączy się z przyjaźniami i z moimi pasjami – tenisem czy miłością do zwierząt.
Często pierwsza bezinteresowna pomoc zostaje w pamięci na długo. Czy pamiętasz swój pierwszy wolontariat lub pierwszą akcję charytatywną? Co wtedy czułeś i jak to doświadczenie wpłynęło na Twoje kolejne decyzje o pomaganiu?
Jak wspomniałem, pierwszą zapamiętaną akcją była ta szkolna zbiórka dla naszej koleżanki po pożarze. Ale jeśli mamy mówić o takim regularnym zaangażowaniu, to byłaby to pierwsza edycja Akcji Futrzak. Pamiętam, gdy zebraliśmy około 300 kg karmy, skacząc wtedy z radości. A jak się potem okazało w Przytulisku u Wandy, gdzie przebywało kilkaset psów i kotów, starczyło to wtedy może na jeden weekend. Ale potem poszło jak kula śnieżna.

To doświadczenie nauczyło mnie, że czasem początki są niepozorne, ale konsekwencja i regularność działań przynosi niewiarygodne efekty. Dziś Akcja Futrzak to przez te lata 60 ton przekazanej karmy wysokiej jakości i niepoliczalna już chyba liczba załadowanych po dach samochodów pełnych darów rzeczowych takich jak koce, ocieplacze bud, zabawki, miski, środki na pchły i inne preparaty. Ostatni Futrzak to blisko 5 ton wysokojakościowej karmy, w tym tej specjalistycznej, przekazanej na rzecz Schroniska Azorek w Obornikach – taka ilość zabezpieczy wyżywienie znajdujących się tam futrzaków na 7 miesięcy!
Twoje zaangażowanie w pomoc innym znacznie wykracza poza zwykłe wsparcie finansowe. Poświęcasz swój czas, energię i wykorzystujesz swoje umiejętności organizacyjne. Opowiedz nam o swoim podejściu do pomagania – jak planujesz akcje pomocowe, jak angażujesz innych i jaką masz wizję rozwoju tych działań?
Moje podejście do pomagania ewoluowało przez lata. Pierwsze 10 edycji Akcji Futrzak odbywało się zawsze w dwa listopadowe tygodnie i były one prowadzone na Facebooku. Natomiast od trzech lat gramy dwuetapowo, i to dosłownie gramy. Pierwszy etap odbywa się we wrześniu, w okolicy moich urodzin, kiedy zamiast do knajpy, zapraszam przyjaciół i znajomych do Parku Tenisowego Olimpia na dobroczynny turniej tenisa ziemnego Gardyjas Cup, połączony z loterią zbieranych przeze mnie fantów.
Zasada jest taka, że ile kończę lat, tyle co najmniej fantów staram się zorganizować. Zawsze i tak jest ich więcej lub dużo więcej, bo jak śpiewał Niemen „ludzi dobrej woli jest więcej”. Dzięki temu ostatni turniej, gdzie przez cały dzień było mnóstwo grania, grillowania, loteria, quiz i wieczorna impreza, otworzył zbiórkę 13. Akcji Futrzak kwotą 20.000 zł.

Jeśli chodzi o angażowanie innych – kluczem jest pokazanie im, że pomaganie może być też formą dobrej zabawy i okazją do integracji. Łączę to, co lubią robić moi znajomi – sport, spotkania towarzyskie – z konkretnym celem charytatywnym. To sprawia, że ludzie chętniej się angażują.
Opowiedz o momentach, kiedy wiesz, że to ma sens, że daje Ci to satysfakcję.
Satysfakcję daje mi każda zorganizowana akcja, ale są takie momenty, które szczególnie zapadają w pamięć. Jak bym miał wskazać akcję, która najbardziej mnie poruszyła, to była to zapewne ta związana z leczeniem chorego na raka mięsaka Macieja – młody, 22-letni facet, by ratować życie, musiał poddać się amputacji nogi, a następnie długiemu i drogiemu leczeniu.
Dla Macieja zagraliśmy w Poznaniu podczas Turnieju Mikołajkowego w 2023 roku, grając i piekąc świąteczne pierniczki, dołączając w ten sposób do dużej i świetnie zorganizowanej akcji jemu dedykowanej. Z tego co jakiś czas temu sprawdzałem, Maciej ma się coraz lepiej, został Radnym Gminy Nowy Tomyśl i pełnomocnikiem do spraw osób z niepełnosprawnościami. Jest się zatem z czego cieszyć.

Takie historie, gdy widzę realne efekty naszej pomocy, dają mi ogromną satysfakcję i potwierdzają, że warto się angażować.
Pracujesz i działasz charytatywnie – Jak udaje Ci się pogodzić te dwa obszary? Czy Twoje doświadczenie biznesowe pomaga w organizowaniu akcji charytatywnych?
Prawdę mówiąc, nigdy nie postrzegałem tego jako dwóch oddzielnych światów. Moja praca w nieruchomościach i działalność charytatywna często się przenikają. Umiejętności organizacyjne, które rozwinąłem prowadząc biznes, okazują się bezcenne przy planowaniu akcji pomocowych. Doświadczenie w negocjacjach pomaga mi zdobywać sponsorów i fanty na loterie.

Co więcej, moja sieć kontaktów biznesowych stała się ogromnym zasobem przy organizacji różnych inicjatyw. Klienci często stają się darczyńcami, a czasem nawet aktywnymi uczestnikami naszych akcji. To pokazuje, jak bardzo te dwa światy mogą się uzupełniać.
Jeśli chodzi o czas – to nie jest kwestia „znalezienia czasu”, ale uznania tego za priorytet. Zawsze powtarzam, że jeśli coś jest dla ciebie ważne, znajdziesz na to czas. A pomaganie innym jest dla mnie jednym z tych priorytetów.

Coraz więcej osób chciałoby pomagać, ale nie zawsze wiedzą jak zacząć. Jakie rady dałbyś osobom, które chcą się zaangażować w działalność charytatywną? Od czego powinni zacząć?
Moja najważniejsza rada: po prostu zacznij! Nie czekaj na idealny moment, nie zastanawiaj się, czy masz wystarczające umiejętności czy środki. Każdy może pomagać na swoją miarę.
Po drugie, zacznij od tego, co jest ci bliskie, co cię porusza. Lubisz zwierzęta? Znajdź lokalne schronisko. Jesteś sportowcem? Zorganizuj charytatywny turniej. Kochasz gotować? Może zrobisz ciasta na kiermasz dobroczynny.
Po trzecie, nie bój się prosić o wsparcie. Wielu ludzi chce pomagać, ale sami nie wiedzą jak – gdy dasz im konkretną możliwość działania, chętnie się przyłączą.

I najważniejsze – pamiętaj, że nawet mała pomoc ma znaczenie. Nie porównuj się z dużymi fundacjami czy osobami, które pomagają od lat. Każdy gest się liczy, a regularne, nawet niewielkie działania, z czasem mogą przynieść ogromne rezultaty – tak jak nasza pierwsza zbiórka 300 kg karmy, która po 13 latach zamieniła się w 60 ton!
Pomaganie to nie obowiązek, to przywilej – możliwość realnego wpływu na życie innych, a jednocześnie wzbogacenia własnego życia o niesamowite doświadczenia i relacje. Polecam to każdemu!

Dzięki Grzesiu za wywiad! Dla mnie jesteś inspiracją i zapewne nie tylko dla mnie.
Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy przez te wszystkie lata wspierali moje inicjatywy – przyjaciołom, partnerom biznesowym, darczyńcom, wolontariuszom. To dzięki nim mogłem zrealizować te wszystkie projekty. A wszystkich, którzy czytają ten wywiad, zachęcam: nie czekajcie na idealny moment, zacznijcie pomagać już dziś, nawet małym gestem. Gwarantuję, że radość, którą z tego czerpiecie, przerośnie wasze oczekiwania! I oczywiście jeżeli chcecie, a jeszcze nie wiecie jak, to zapraszam do zrobienia pierwszego kroku i zaobserwowania naszych projektów – może właśnie tu chcielibyście dołożyć cegiełkę!

W rozmowie z Grzegorzem Gardyjasem widać wyraźnie, że pomaganie innym to nie tylko bezinteresowny dar, ale także niezwykła inwestycja w nasze własne szczęście. Jego historia potwierdza to, co mówią naukowcy – pomaganie uruchamia w nas pokłady radości, energii i spełnienia, których nie sposób doświadczyć w inny sposób. Może więc warto zastanowić się, jak każdy z nas mógłby dołożyć swoją małą cegiełkę do budowania lepszego świata? Bo jak pokazuje przykład Grzegorza, czasem wystarczy po prostu zacząć, a efekty mogą przerosnąć najśmielsze oczekiwania.